Wegetarianie i weganie to coraz liczniejsza grupa konsumentów w naszym kraju. A tam, gdzie popyt, pojawia się i podaż, w związku z czym na rynku wysyp produktów dedykowanych roślinożercom. Zanim podjęłam wyzwanie październikowe nie jedzenia mięsa, nie zwracałam na takie produkty większej uwagi – w każdym sklepie jakieś produkty dostrzegałam, ale nie sądziłam, że jest ich tak wiele i to tak różnych marek, obecnie również polskich!
Przygotowałam dla Was listę (zapewne niewielu) marek, które proponują swoje produkty wegetarianom i weganom. Na końcu wpisu konkurs, a nagrody to oczywiście produkty wege 🙂
- Pan Orzech
Naturalne masła orzechowe, bez dodatków, produkowane w Polsce. Obok dobrze znanego wszystkim masła z orzeszków ziemnych, możecie rozkoszować się m.in. masłem z migdałów, czy pastą sezamową Tahini. Dzięki uprzejmości producenta miałam okazję rozkoszować się smakiem masła z orzechów nerkowca i przyznaję, że jest przepyszny! W składzie 100% orzechów nerkowca, żadnych dodatków, konsystencja też odpowiednia. Mając w pamięci masła orzechowe dostępne od dawna na naszym rynku, zdecydowanie zwracam się w stronę „Pana Orzecha” – skład bez dodatków, co czuć! Żadnych słodzików, dodatków soli i chemicznych dodatków.
Marka jest sprzedawana głównie przez internet, ale jej produkty możecie znaleźć stacjonarnie np. w Krakowie. Osobiście polecam 🙂 - Be Vege
Propozycja dla:
A) osób, które może i by zrezygnowały z mięsa, ale przyzwyczajone są do wędlin, pasztetów, czy parówek,
B) osób, które są na diecie roślinnej, ale z różnych przyczyn nie akceptują produktów opartych na soi.
Bazą produktów Be Vege jest białko grochu i białko jaja kurzego. Produkty bez białka jaja kurzego posiadają na opakowaniach specjalny emblemat „dla vegan!” Znajdziecie tu produkty, które zastąpią Wam mięsne parówki i kiełbaski, pasztety, wędliny, czy buritto; Be Vege to też różnorodne pasty. Dzięki uprzejmości producenta mogłam posmakować wybrane produkty, i podczas gdy pasztet pieczony z ziarnami był bardzo smaczny, a parówki vege miały nawet podobną konsystencję i smak do pewnych parówek mięsnych dostępnych w Lidlu, to już do smaku Grzybowego vege i Warzywnego Vege (kiełbaski) trzeba się przekonać. Albo można ich użyć jako dodatek do gulaszu, czy leczo. Trochę martwi mnie w produktach Be Vege nieco za długi skład, ale na szczęście nie wszystkie „E dodatki” są szkodliwe, część z nich ma pochodzenie naturalne, np. E407a to naturalny środek zagęszczający pochodzący z wodorostów morskich, E 460 to celuloza – pełni funkcję zagęszczającą i stabilizującą – nie jest trawiona, ale wzmaga trawienie.
Ich produkty kupicie m.in. w E. Leclerc, Auchan, Inter Marche, czy Selgros. - SYS – Dania Babci Zosi
Szczerze powiedziawszy na te produkty miałam ochotę zanim przestałam jeść mięso, ale honor pani domu nie pozwalał mi kupować gotowców. Znajdziecie tu zupy, racuchy, placki ziemniaczane, dania z kaszy i ryżu – wszystko z naturalnych składników, zasuszone i gotowe do ugotowania. Oprócz gotowych dań dostaniecie też suszone mieszanki warzyw. Produkty „Vegan friendly” są oznaczone emblematem z zielonym liściem. Ceny jak dla mnie bardzo przystępne, a produkty SYS dostępne są w większości marketów. - Warzyw kubek
Warzywa instant – tak określają produkty tej marki niektórzy użytkownicy, radząc, żeby nie traktować tych produktów dosłownie jak pospolitego gorącego kubka, ale jako bazę do sosów, czy zup. Znajdziecie w Auchan, Carrefour, czy Netto. - Sante, linia produktów „I ♥ vege”
Sante to marka promująca zdrowe produkty, a od niedawna również produkty dedykowane wegetarianom i weganom. W linii I ♥ vege znajdziecie pasztety, hummusy, pasty warzywne, paprykarz warzywny, czy kotlety sojowe. Składy naturalne, bez zbędnych dodatków, ceny przystępne. Produkty Sante są ogólnie dostępne, ale akurat produktów z linii I ♥ vege jeszcze nigdzie nie spotkałam, podejrzewam więc, że raczej należy ich szukać w większych marketach. - Alpro
W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć marki Alpro, która specjalizuje się w napojach a`la mleko, bazujących na ziarnach i orzechach. Alpro to już nie tylko napój sojowy, ale też napoje migdałowe, z płatków owsianych, kokosowe i smakowe, a także desery o smaku czekoladowym, kokosowym i waniliowym. Składy są bardzo dobre, wzbogacone o witaminę B12, która jest rekomendowana do suplementacji wszystkim osobom na diecie wegańskiej. Niestety nie są to produkty tanie. Kupicie w większych marketach, m.in. w Tesco, Auchan, ale też dostępny jest w Lewiatanie. - Violife od Viotros
Generalnie są to wegańskie odpowiedniki serów. Jest np. smak cheddara, sery a`la mozzarella do pizzy, czy ziołowe serki do smarowania. Nie zawierają soi, oleju palmowego, glutenu i nabiału. Ale jak dla mnie większość produktów ma za długi skład, a i modyfikowana skrobia i sorbinian potasu też mnie zbytnio nie zachęcają. - Provamel
Kolejna propozycja dla miłośników mleka i jego przetworów. Znajdziecie tu różnego rodzaju „mleka”, puddingi, jogurty, śmietanki, a nawet margarynę sojową. Dostępność głównie online. - Polsoja
Wegańskie wędliny, parówki, pasty i pasztety oraz tofu. Dla zabieganych trzy gotowce: mielone tofu z ziołami, Stripsy z tofu i Falafel. Jak ze składem? Nie aż tak długie i nie dopatrzyłam się w nich niczego odstraszającego. Oczywiście bazują na soi, więc nie dla wszystkich. Jedyne co mnie trochę zniechęca to cena, ale raz na jakiś czas mogłabym coś wypróbować.
Produkt dostępny w dużych marketach, m.in. Lidl, Kaufland, E. Leclerc, ale też w Piotr i Paweł i Stokrotka. - Natumi
Nie znalazłam zbyt wiele informacji na temat producenta, ale produkty są ciekawą i tańszą opcją dla wielbicieli napojów roślinnych. W Natumi możecie kupić napój ryżowy z wapniem z alg morskich, napój gryczany, owsiano-czekoladowy, czy śmietankę orkiszową. - K-take it veggie
Marka własna Kaufland proponująca dania dla wegetarian i wegan. Kupicie m.in. pizza, lazania, wędliny sojowe, żelki bez żelatyny, ale z woskiem pszczelim, napoje roślinne, jogurty, trzy wersje tofu. - Wawrzyniec
„100% smaku, 100% naturalności, 100% roślinności” i „Warzywna rewolucja” to hasła reklamowe marki Wawrzyniec. Są to pasty warzywne, które mogą stanowić bazę dla dań ciepłych.
Marka dostępna w większości marketów i sklepów sieciowych. - Z gruntu dobre
To jest mój hit! Wiecie kto jest właścicielem tej linii produktów? Sokołów, lider branży mięsnej w Polsce. Świetni spece od badania rynku, zauważyli zapotrzebowanie, więc żeby nie stracić klientów to wypuścili swoje produkty, które normalnie ludzie kupują w buncie przeciw przemysłowi mięsnemu. No, ale dobrze, trzeba przyznać, że składy są w porządku, do wyboru macie 3 pasty i 2 pasztety. - Zielone-pojęcie
Produkty tej marki to gotowe kasze smakowe oraz trzy rodzaje zup – w 100% naturalny skład. Wystarczy wsypać zawartość opakowania do garnka, zalać wodą i ugotować. Bardzo smaczne dania, wręcz idealne na wczasy z własnym wyżywieniem – nie trzeba długo siedzieć w kuchni, żeby przygotować wartościowy posiłek. Jestem na tak 🙂 - Wege siostry
Ogromny wybór smarowideł a`la masło, twarożków z nerkowca, produktówla mięso, mlek roślinnych, itd. Zdecydowanie muszę spróbować!
- Bez deka mleka
Moje ulubione produkty zastępujące ser żółty. Mają w ofercie również jogurty.
Oprócz tego są jeszcze Healthy mind (pasty kanapkowe), Ofterdinger (pasty kanapkowe), czy niektóre produkty lidlowskiej linii Pomysł na każdy dzień – osobiście często czerpie z nich inspirację na posiłki domowe.Tak więc sami widzicie, że jest w czym wybierać, a to przecież tylko parenaście marek! Większość producentów ma na swoich stronach własne przepisy, więc jeśli jesteście na rozdrożu, i boicie się zrobić pierwszy krok w stronę diety bezmięsnej, to nie bójcie się, znajdziecie coś dla siebie!
Wpis powstał przy współpracy marek: Pan Orzech i Be Vege..
Więcej wpisów w kategorii „Dieta w harmonii z przyrodą” znajdziesz klikając w poniższą grafikę.
Wybór diety wegetariańskiej miał wiele przyczyn i czynników w moim życiu, ale wymienię dwa, które najbardziej rzucają się w oczy.
Po pierwsze – Przyjaciół się nie zjada. Krótko i na temat. Nie potrafiłabym zjeść kota lub psa, to dlaczego mam jeść krowę, czy świnie. Każde zwierzę ma prawo do życia.
Po drugie – zdrowie. Dietetykiem nie jestem, ale uważam, że zjadanie mięsa, które jest nafaszerowane niewiadomo czym nie jest zbyt zdrowe. Jak ludzie mają nie być chorzy, skoro „zjadają” różne choroby. Rzadko kiedy hodowcy dbają o higienę i zdrowie ich zwierząt, bo przecież i tak zostanie zabite. A później zjedzone. To jest szeroki temat, a nie chcę pisać tutaj za dużo, więc może powoli będę kończyć.
Ile ludzi tyle powodów. Niektórzy po prostu nie lubią mięsa, niektórzy są uczuleni, a inni robią to właśnie ze względów etycznych lub zdrowotnych.
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Zgadzam się z Tobą w obu kwestiach 🙂
Kuchnia roślinna jest niezmiernie inspirująca, nawet dla mnie – mięsożercy:) Powiem jednak szczerze – ciąże zmieniły moje smaki bezpowrotnie. Zdecydowanie mam mniejszą ochotę na mięso, niż przed pierwszą ciążą. A co ciekawe zaczęłam jeść rzeczy, od których mnie zawsze odrzucało – np. naleśniki na słodko. Tak naprawdę chodzi jednak o to, że kocham owoce, warzywa i uwielbiam eksperymentować w kuchni, dlatego ciągnie mnie w kierunku kuchni roślinnej. Zauważyłam również, że mój organizm bardzo domagał się warzyw i owoców w okresie ciąży. Ze względu na chorobę tarczycy zdaniem wielu powinnam wykluczyć gluten – co było ogromnym wyzwaniem, bo bez niego wciąż trudno mi sob wyobrazić życie.
Nie jestem za wykluczaniem czegokolwiek z diety całkowicie – chyba że ze wskazań medycznych, ale popieram absolutnie kreatywność i otwartość na nowe smaki!:)
Pozdrawiamy Anetko!
Zabiłaś mnie z tymi naleśnikami 😉 Ale napisałaś ważną rzecz, z której płynie wniosek, że nasz organizm sam wie co dla nas najlepsze i domaga się tego. A kwestia glutenu to kolejna ciekawa sprawa, mi by było niezmiernie trudno go wykluczyć, podobnie jak teraz nabiał. Pozdrawiam 🙂
U mnie powodów przejścia na dietę bezmięsną było parę. Kiedyś zjadałam ogromne ilości mięsa – na śniadanie wędlina, na obiad obowiązkowy kotlet, na kolację kanapka z kiełbasą itd. Do momentu aż trafiłam służbowo do regionu konfliktu zbrojnego. Odtąd mięso zaczęło mi się kojarzyć jednoznacznie…
A równocześnie pochłaniałam sporo lektur o żywności i żywieniu, przemysłowej hodowli zwierząt i jej wpływie na środowisko, faszerowaniu drobiu antybiotykami i hormonami, cierpieniu krów i świń. No, i to już był ostateczny koniec moich wędlin, kotletów i kiełbas. Przynajmniej mięsnych 🙂
Wow,brzmi makabrycznie, tak do tematu nie podchodziłam! Ja też zawsze jadłam mięso, ale tylko dlatego, że dawali, a czasem wręcz zmuszali. Teraz im więcej czytam i oglądam, im bardziej jestem świadom tego co się dzieje, tym bardziej skłaniam się do diety wegańskiej – ale jednak ciężko przezwyciężyć 30-letnie przyzwyczajenia..
Dlaczego dieta roślinna? Bo jest kolorowa (co prawda w przypadku moich dań jednogarnkowych często jest to kolor, khm, wytworu ludzkiej fizjologii), pyszna, zdrowa i niedroga. Otworzyła mi mnóstwo kulinarnych możliwości. Gdyby nie ona, prawdopodobnie nie upiekłabym wspaniałego i wilgotnego brownie z fasoli, bez mąki i cukru. Nie eksperymentowałabym z wieloma ciekawymi produktami – jarmużem, topinamburem, pak choy czy płatkami drożdżowymi. Zmiana diety nauczyła mnie gotować, nie bać się eksperymentów i z pozoru dziwnych połączeń. Wizja zupy pomidorowej z brzoskwinia wywołuje u mnie ciekawość i chęć spróbowania.
Aczkolwiek zaczęło się bardzo prozaicznie – mięso przestało mi smakować, a dodatkowo surowe (świeże) mi śmierdziało. Miałam problem z wejściem do sklepu mięsnego, bo zapachy mnie przytłaczały i powodowały mdłości. Było to lata temu, gdy miałam lat naście i zostało mi do dzisiaj. Ciężko byłoby jeść mięso mając problem z jego obróbką, a nawet zakupem 🙂
Wolałabym zestaw 1 z pasztetem 🙂
Zdecydowanie kiedy kupuje się mięso, to te obiady są bardziej powtarzalne, a przepisy jakie znajduje z diety roślinnej to jakiś kolorowy kosmos! W życiu bym tylu dań z kalafiora nie wymyśliła, a tu proszę, nawet może posłużyć jako spód pizzy!
W ubiegłym roku przez miesiąc byłam na diecie wegetariańskiej, czułam się lekko, super. Niestety rodzina nie zaakceptowała mojego wyboru, raczej „łaskawie zniosła” taki wybryk :/ Mąż jest zdeklarowanym mięsożercą, dla niego obiad bez mięsa to nie obiad. Nie mam czasu przy pracy na etat i małym dziecku gotować sobie osobno, ale przynajmniej mniej mięsa teraz jemy, a wędliny to już prawie wcale. Tyle wywalczyłam, i walczę nadal 🙂 Muszę iść na kompromisy, wszak małżeństwo na tym właśnie się opiera: każdy musi trochę odpuścić. Tak więc dalej mamy mięsne obiady, ale już nie codziennie. Chciałabym przejść całkiem na dietę roślinną, ze względów etycznych i zdrowotnych uważam, że to jedyna słuszna droga. Narazie zadowalam się półśrodkami, ale powoli, małymi krokami przemycam w diecie coraz więcej warzyw i owoców.
Tak, to może być problem. Mój mąż też jest mięsny, i kiedy były dni bezmięsne, to narzekał, że głodny. Ale zgodził się przyłączyć do październikowego wyzwania i już trzeci tydzień nie jemy mięsa, i póki co nie planujemy do niego wracać.
Jestem wychowana w domu, gdzie podstawą żywienia było mięso. Nazywam to ironicznie kulturą mięsną. Wędzenie wędlin, pieczenie pasztetów itp.
W zasadzie myślałam, że nie można inaczej. Nawet nie szukałam informacji. Do czasu aż przypadkiem natknęłam się kilkanaście lat temu na skup padliny.
To było dla mnie traumatyczne przeżycie. Potem poszło już szybko. Informacje o ubojniach, bakteriach kałowych, cierpieniu zwierząt, modyfikacjach genetycznych. I dalej: o szkodliwości przyjmowania białka odzwierzęcego, przystosowaniu organizmu ludzkiego do diety roślinnej a nie wszystkożernej etc. Potem było szukanie przepisów, smaków i zamienników. Powiedzmy sobie wprost: niektóre rzeczy uwielbiałam.
Ale teraz czuję się lepiej, jestem aktywniejsza, mam więcej energii. I najważniejsze, jem smacznie i zdrowo. No zmiana diety oprócz ww nauczyła mnie czytania etykiet. Generalnie jestem zwolennikiem zero waste.
h
Miało być: też zwolennikiem 🙂
Tylko i wyłącznie z powodów etycznych. Nie chce płacić za to, że ktoś zabija zwierzęta, nie chce by robił to z
w moim imieniu. Dodatkowo, uważam że dieta roślinna to bardzo smaczny wybór – jest tyle możliwości, ciekawych połączeń 🙂 Polecam taką dietę wszystkim, którzy dbają o zdrowie, lubią smacznie jeść..i chcą by świat był choć troszkę lepszy 😉
Jestem wegetarianką, bo nie uznaję pół-środkow. W pewnym momencie swojego życia zaczęłam zastanawiać się nad niepotrzebnym okrucieństwem, które jest generowane przez społeczeństwo. Od zainteresowania testami produktów chemicznych na zwierzętach i definitywnym wykluczeniu ich ze swojego życia, przechodziłam kolejne „stopnie wtajemniczenia”, które pozwalają mi świadomie unikać zła. Dieta wegetariańska miała być próbą. Przynajmniej tak mówiłam wszystkim przerażonym moim nowym sposobem odżywiania. Z 30 dniowej „próby” stała się nawykiem, który zaliczam do najlepszych decyzji mojego życia. Mogłabym teraz napisać cały esej na temat szkodliwości substancji dodawanych do mięsa (nie ukrywam, że ten argument także przyczynił się do podjęcia decyzji o bezmięsnym życiu), ale dzisiaj jest to truizm. Ponieważ, jak wspomniałam na samym początku – nie uznaję półśrodków – ciągle szukam rozwiązań, które pomogą mi jeszcze bardziej zredukować przemoc, do której mogę się pośrednio przyczyniać, a dieta wegetariańska jest tylko (albo aż!) ich częścią.
Jestem wegetarianką od kilku miesięcy i dążę do kuchni wegańskiej, jest to poniekąd moje marzenie. Małymi kroczkami zamieniam produkty na wegańskie, mleko na roślinne, warzywa na ekologiczne oraz zaczynam się interesować zero waste. Mimo że dopiero zaczęłam, mimo że dużo jeszcze muszę się nauczyć jestem szczęśliwa że zarażam tym innych, proponuje zamienniki przysłowiowego kotleta rodzinie i znajomym, z dnia na dzień jestem bardziej świadoma tego co jem i jadłam, a przez to wszystko odnalazłam nową pasje – gotowanie. A pomyśleć że wszystko się zaczęło od filmu dokumentalnego What The Health, ciekawe że 1,5 godziny może zmienić czyjeś życie 🙂
Bardzo dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w konkursie! 🙂 Organizując go byłam tak podekscytowana z przygotowanych nagród, że nie zdawałam sobie sprawy, że wybór zwycięzców będzie taki trudny!
Paczuszka nr 1 wędruje do Agi – mam nadzieję, że uda Ci się wdrożyć dietę roślinną mimo przeciwności.
Paczuszkę nr 2 otrzymuje Ania – utożsamiam się z Twoją odpowiedzią, a film What the health też zrobił na mnie takie wrażenie, że planuje powoli przejść na weganizm.
Gratulacje! 🙂
Serdecznie dziękuję, z taką paczuszką na pewno łatwiej będzie „przestawiać” rodzinę na dietę roślinną 😀
<3