O detoksie włosów przy pomocy sody i octu pierwszy raz przeczytałam końcem sierpnia na jakimś amerykańskim blogu. Ale kiedy w październiku trafiłam na podobny wpis u Ewy Kozioł z Zielonego Zagonka, postanowiłam go wypróbować.
O co właściwie chodzi z tym detoksem? Głównie o to, żeby pozbyć się chemii ze skóry naszej głowy i z włosów. Pamiętam, że jeszcze w szkole podstawowej myłam włosy raz w tygodniu i wcale nie wyglądały źle. W piątej klasie jednak musiałam już myć włosy 2 razy w tygodniu, a w szóstej włosy wymagały mycia co 2 dni. Powiecie: wiek młodzieńczy, hormony, itp. A może to zmiana dziecięcego, naturalnego szamponu, na szampon dla dorosłych, który tworzy wspaniałą pianę – szamponu pełnego chemii. Dodajmy do tego zanieczyszczenia powietrza oraz niewłaściwą dietę i koszmar na głowie gotowy.
Metoda dla nie których może radykalna, ale potraktujcie to jako etap przejściowy, przed rozpoczęciem stosowania naturalnych szamponów. Soda ma właściwości czyszczące, rozjaśniające i odświeżające. Ocet jabłkowy odkaża, likwiduje nadmiar łoju i pozwala na łatwiejsze rozczesywanie włosów.
Przepis jest bardzo prosty: łyżkę sody rozpuszczamy w letniej wodzie, w drugiej szklance mieszamy dwie łyżki octu jabłkowego. Na zmoczone włosy wlewamy stopniowo roztwór sody i myjemy włosy – choć może nazwijmy to masażem skóry głowy, bo mikstura się nie pieni, w związku z czym nie jest to typowe mycie głowy. Wmasowaną w skórę głowy sodę zostawiamy na minutę, po czym spłukujemy ją roztworem z octu jabłkowego. Dla lepszego efektu możecie włosy jeszcze spłukać wodą, dobrze przeczesując palcami skórę głowy, aby usunąć całą sodę. Nie martwcie się o zapach – aromat octu sam znika.
Możecie też łyżkę sody wysypać na mokrą dłoń i wetrzeć ją we włosy. Tak właśnie zrobiłam za pierwszym razem, ale jeśli macie delikatną skórę dłoni, podatną na podrażnienia lub z jakimiś ranami, to nie róbcie tego! Dłonie będą Was szczypać co najmniej godzinę.
Efekt zadziwiający. Tuż po umyciu włosy są lekkie, podniesione, dobrze się rozczesują i są niebywale gładkie. Nie śmierdzą octem, bardzo szybko schną, a skóra głowy wcale nie szczypie. Zwykle po dwóch dniach moje włosy zaczynały się przetłuszczać. Po zastosowaniu mieszanki włosy myłam po czterech dniach, ale głównie dlatego, że psychicznie źle się czułam tak długo nie myjąc włosów.
Jednakże wraz z kolejnymi myciami, efekt „łał” zdecydowanie zanikał. Włosy zaczęły się przesuszać, a przy nasadzie zostawał osad z sody. Ucierpiała moja ulubiona szczotka do włosów, z której musiałam ściągać biały osad. Tak więc detoks zakończyłam nie po planowanych dwóch miesiącach, ale po czterech tygodniach. Obecnie jestem na etapie poszukiwania odpowiedniego do moich włosów naturalnego szamponu, bo jakoś nie mogę się zdecydować, żeby wypróbować jakiś domowej receptury.
Można trochę zaoszczędzić na szamponie, ale do detoksu trzeba się zmotywować i pamiętać o przygotowaniu mikstur przed udaniem się pod prysznic. Czy warto? Pomimo ostatecznego zniechęcenia uważam, że warto, wyraźnie można odczuć różnicę, oczywiście na plus. A więc soda i ocet w dłoń i do dzieła!
Ja również zrobiłam sobie detoks włosów za sprawą Zielonego Zagonka.Myłam włosy sodą 2 razy w tygodniu i było ok.Po 6 umyciu sodą ,włosy zaczęły wypadać i to tak intensywnie,że bałam się iż wyłysieję.Zrobiłam badania,ale wyniki były w porządku więc obwiniłam za to sodę.Odstawiłam ją ale straciłam niemal połowę włosów z grubości,a z długości musiałam ściąć 20 cm,które były połamane i wysuszone do cna.Tyle dał mi detoks.
Teraz próbuję odzyskać utracone włosy wcierając w skórę głowy olej rycynowy.Mam nadzieję,że to pomoże,bo bardzo się źle czuję z takim mysim ogonkiem.Wróciłam do sklepowych szamponów,ale dokładnie czytam składy i wybieram takie najdelikatniejsze i najprostsze,które w użyciu rozcieńczam dodatkowo dużą ilością wody.
Przykro mi to słyszeć, ale właśnie nie dla każdego dobra jest soda.. A konsultowałaś może ten problem z Ewą? Jestem ciekawa co ma do powiedzenia w tym temacie. Ja ciągle szukam czegoś dla swoich włosów, do sody nie chce wracać, bo po którymś myciu coraz trudniej mi ją spłukać z włosów, a płukanie samym octem nie wystarcza. Szamponami naturalnymi jestem mocno rozczarowana, bo zamiast włosów mam siano, które sterczy na wszystkie strony, szamponów komercyjnych już nie chce używać, a trochę boję się wypróbować metody polecane na różnych blogach..
Ja ostatnio zamówiłam amlę do włosów na stronie Khadi. Jeszcze nie korzystałam z niej, więc nie mogę się wypowiedzieć, ale czytałam świetne opinie na jej temat. Możesz spróbować. Mi soda pomogła na początkowym etapie detoksu. Obecnie korzystam z niej tylko sporadycznie, bo na dłuższą metę trochę wysusza moje włosy. Lubię korzystać z mąki żytniej, ale wtedy trzeba liczyć się z osadem na szczotce, choć mi to nie przeszkadza, bo włosy wyglądają bardzo dobrze. Oczywiście od czasu do czasu ziołowe płukanki lub ocet jabłkowy. Bardzo przyjemnie za to korzysta mi się z domowej roboty szamponu („glutek” z ugotowanej łyżki siemienia lnianego, łyżeczka sody, trochę soku z cytryny i napar z pokrzywy, wszystko wymieszane). Delikatny, dobrze czyści i nawet lekko się pieni, ale trzeba pamiętać o jego zrobieniu przed kąpielą. Oczywiście co włosy to inne potrzeby, więc eksperymentuj 😉
I zapomniałam – dużo dobrego daje też regularne używanie olejków 🙂
No właśnie soda nie jest dla każdego,a jest tak promowana jakby była.Pisałam do Ewy w tej sprawie,ale otrzymałam tylko poradę,aby zmniejszyć ilość sody( a i tak stosowałam ociupinkę )lub przejść na szampony naturalne.Przeszłam na szampony naturalne,ale włosy były po nich sztywne,a na drugi dzień już tłuste.Myłam włosy mąką,siemieniem lnianym,ale efekt taki sam.Także nadal trwam przy sklepowych szamponach,tylko stosuję ich dosłownie kropelkę,a resztę uzupełniam wodą.
Stosowałam taką metodę jeszcze jakieś pół roku temu, raz na jakiś czas myjąc włosy sodą i płucząc wodą z octem. Jednak włosy po niej są dość matowe i na dłuższą metę średnio polecam. Lepsze efekty daje mycie mydłem z jak najmniejszym przetłuszczeniem i płukanka octowa. Albo siemię lniane – też jest świetne!
O, z siemieniem lnianym to ja miałam niezłą przygodę! Jakoś nie doczytałam, że kleik trzeba odsączyć, i nałożyłam na włosy również samo siemie ;p Jeszcze miesiąc po tym zabiegu wydłubywałam ziarenka z ręcznika 😉
Też tak zrobiłam za pierwszym razem 😀 Potem wyciągnęłam lekcję i przecedziłam siemię 🙂