Co jakiś czas w mediach pojawiają się przykre informacje o delfinach, czy ich większych kuzynach, które utknęły na mieliznach. Pomimo zawsze aktywnej pomocy ludzkiej, większość takich doniesień niestety nie kończy się happy endem. W przypadku pojedynczego osobnika, powodem znalezienia się na płyciźnie, może być choroba lub osłabienie, starość, brak doświadczenia, odłączenie się od stada, złe warunki pogodowe, czy po prostu osobnik był już martwy i po prostu został wyrzucony na brzeg. Ale jak wyjaśnić masowe pojawianie się waleni na płyciznach?
Dlaczego osiadanie na mieliźnie jest praktycznie śmiertelne dla waleni?
- jeśli nie przyjdzie przypływ, zwierzę po prostu nie wydostanie się do swojego naturalnego środowiska
- promieniowanie słoneczne negatywnie wpływa na skórę waleni, i może spowodować udar
- pamiętajmy, że wieloryby ważą po kilka ton: pod wodą ciężar ten nie ma takiego znaczenia, ale na lądzie, ogromne zwały wielorybiego cielska ugniatają wszystkie narządy wewnętrzne, w tym serce i płuca, które nie są w stanie prawidłowo funkcjonować pod takim obciążeniem; wieloryb umiera z uduszenia, gdyż nie jest w stanie dźwignąć żeber, żeby wciągnąć powietrze.
Przybliżmy kilka faktów:
- większość waleni osiadających na brzegach to tzw. zębowce: kaszaloty, grindwale, wale dziobogłowe
- większość z nich żyje w otwartych wodach, na dużych głębokościach
- przytłaczająca większość tych gatunków to gatunki społeczne, o silnych więziach międzyosobniczych
- walenie żyjące zazwyczaj w przybrzeżnych, płytkich wodach prawie nigdy nie osiadają na brzegu.
Nasuwa się kilka wniosków: jeśli przewodnik stada stracił orientację lub uległ chorobie, może to mieć katastrofalne skutki dla całego stada – nawet jeśli część osobników stada uniknie mielizny, po czasie wraca do swoich uwięzionych pobratymców, co różnie się dla nich kończy. Innymi czynnikami może być dezorientacja całych stad kierujących się podczas polowania temperaturą wody, w której przebywa ich ulubiony pokarm, błędy nawigacyjne spowodowane złym odczytem echa linii brzegowej, czy nawet podążanie za delfinami żerującymi na niebezpiecznych płyciznach. Nie bez znaczenia mają tu również wpływy antropogeniczne. Najgroźniejszym czynnikiem dla wielorybów jest hałas. Hałas podmorskich prac inżynierskich, odwiertów podwodnych, podwodnych prób broni, hałas śrub okrętowych, szum i impulsy emitowane przez sonary i urządzenia wojskowe zakłócają komunikację między osobnikami. Co więcej hałas ten może doprowadzić do urazu aparatu słuchu, co dla zwierząt poruszających się dzięki echolokacji może być śmiertelne w skutkach.
Największym problem stanowi LFAS, czyli Low Frequency Active Sonar, w rękach US NAVY, od 1981 roku. US NAVY kontroluje 80% mórz i oceanów, tak więc fale o niskiej częstotliwości wysyłane do wykrywania wrogich okrętów wojennych potencjalnie zagrażają większości populacji waleni.. US NAVY przyznaje, że wielokrotnie sonar był bezpośrednią przyczyną śmierci zwierząt. Podczas manewrów wojennych w 2000 roku na Bahamach u 17 walów dziobogłowych, za przyczynę śmierci podano istotne uszkodzenie narządu słuchu. W 2002 w okolicach Wysp Kanaryjskich, 14 innych wali dziobogłowych, miało z kolei poważne oznaki choroby dekompresyjnej. Przyczyną mogła być paniczna próba ucieczki od źródła hałasu, w wyniku której, wale w nienaturalnie szybki sposób wynurzały się z głębin. Podobny przypadek zanotowano w zachowaniu orek w Puget Sound, gdy w pobliżu operowały okręty wojenne. Biorąc pod uwagę, że pierwsze sonary pochodzą z początku XX wieku, a silniki w statkach zaczęto wprowadzać po rewolucji przemysłowej w XIX wieku, a doniesienia o waleniach osiadłych na plażach pochodzą już z XIII wieku, oczywistym jest, że hałas nie jest ostatecznym powodem tego typu zdarzeń. Niewątpliwie jednak, ma silny wpływ na pogłębienie się tego zjawiska.
Do najczęstszych przypadków osiadania na mieliźnie dochodzi u wybrzeży Australii, Nowej Zelandii oraz Tasmanii. Wytłumaczeniem może być ukształtowanie linii brzegowej. Płycizny sięgają daleko w morze, a brzeg niesamowicie łagodnie schodzi do morza na bardzo długim odcinku, co może utrudniać odczyt fal dźwiękowych emitowanych przez walenie w celu oszacowania przeszkód i zagrożeń na ich drodze. Jest to kolejna hipoteza wyjaśniająca zjawisko masowych śmierci waleni.
Szczególnie narażone są grindwale ze względu na swoją budowę: ich kształt sprzyja temu, że na plaży bez wody często przewracają się na bok. Podczas przypływu fale zalewają ich otwory oddechowe, więc zanim zbawienny przypływ wyniesie je z powrotem na głębszą wodę, topią się. Stąd tyle wśród nich ofiar.
Co robić, gdy na plaży spotkamy żywego walenia? Przede wszystkim należy wezwać odpowiednie służby. Do czasu przybycia pomocy postarajmy się zapewnić w miarę możliwości komfort zwierzęciu. Odgońmy psy i gapiów, polewajmy skórę wodą, aby nie wyschła, jeśli mamy koc, namoczmy go i przykryjmy ciało zwierzęcia, aby ochronić je przed słońcem. W żadnym wypadku nie próbujmy wciągnąć zwierzęcia do wody.
Post na podstawie wywiadu Jakuba Banasiaka.
Fajny artykuł 🙂 Podsumowując: jeśli spotkam walenia na brzegu i mam ze sobą spychacz lub koparkę to mogę go wciągnąć do wody czy nie? Oczywiście przy założeniu, że leży na boku i może się utopić podczas przypływu lub jeśli wszystko wskazuje na to, że przypływ mu w ogóle nie pomoże w wydostaniu się z plaży do oceanu.