Przedstawiam Wam świetną książkę byłego myśliwego, Zenona Kruczyńskiego „Farba znaczy krew„. Czy myślistwo ma sensowne uzasadnienie? Czy człowiek polujący może spokojnie spać z czystym sumieniem? I jak życie w rodzinie myśliwego wpływa na jej członków?
Zapraszam do recenzji i do lektury tej fascynującej książki!

„Farba znaczy krew” jest swego rodzaju spowiedzią, wyrazem żalu autora nad swoją myśliwską przeszłością i wielopłaszczyznową analizą myślistwa.
Książkę można podzielić na trzy części:
– w pierwszej części autor wraca do swego dzieciństwa w rodzinie myśliwego i swego dorosłego życia, w którym wszystkie aspekty życia było zdominowane przez polowanie
– druga część książki to swoista analiza myślistwa przez myśliwego, który „przejrzał na oczy” i potrafi spojrzeć na wszystko co wiąże się z myślistwem trzeźwym okiem. Są więc liczby, są fakty, jest przerażająca, oburzająca i szokująca prawda o tym jak myślistwo rabuje nasz kraj z naszego narodowego dobra – z przyrody, a co gorsze – za naszym obywatelskim przyzwoleniem
– trzecia część to wywiady z osobami zajmującymi się przyrodą i walczącymi o jej prawa, jest też wywiad z myśliwym, który niespodziewanie patrzy na myślistwo dość trzeźwym okiem, ale absolutnie całkiem z niego nie rezygnuje i nie podważa jego zasadności, w końcu są wywiady z żonami myśliwych i psychoanalitykami, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy myślistwo oprócz rujnowania naszej przyrody, nie niszczy również życia członków rodzin myśliwych. Jest również bardzo ciekawy wywiad z panią weterynarz, która kategorycznie zaprzestała dokonywania eutanazji na zwierzętach.

Książkę można też podzielić na dwie kategorie problemów jakie tworzy myślistwo. Po pierwsze zwraca uwagę na stan emocjonalny myśliwych i rodzin myśliwych, na okrutne wręcz i destrukcyjne efekty jakie wywołuje życie podporządkowane zabijaniu zwierząt. Żony myśliwych są zostawiane same sobie z problemami życiowymi – mężowie znikają na weekendy, wyjeżdżają wieczorami, całe ich życie toczy się wokół polowania. Synowie są kategoryzowani jako dzieci myśliwych, a więc osoby predysponowane do zabijania. Autor wspomina, jak sąsiadka przyszła do niego z prośbą o to by utopił dwa małe kocięta, a on czując presję zrobił to, choć czuł się z tym okropnie. Co więcej dzieci, nawet w wieku 5 lat są zabierane na polowania i chcąc nie chcąc uczestniczą w krwawym procederze. Przy tej okazji chciałabym zacytować rozmowę 5 letniego chłopca, którego ojciec myśliwy pierwszy raz w życiu zabrał na polowanie na ptactwo. Według mnie słowa chłopca świetnie oddają naturalny stosunek człowieka do przyrody. Tuż przed oddaniem strzału syn powiedział:


– tato, nie strzelaj
– dlaczego?
– bo to tak, jakbyś w kościele głośno bąka puścił

Wreszcie otwierają się oczy na smutny los zwierzyny leśnej, dowiadujemy się o grabieży naszego dobra narodowego, uświadamiamy sobie, że polowanie to nie tylko zabijanie zwierząt, ale też zatruwanie środowiska ołowiem i poświęcaniem ogromnych ilości jedzenia dla zwierząt, które spokojnie wykarmiła by matka natura – a to tylko po to, żeby móc zabijać więcej zwierząt. Tymczasem niektóre kraje uznały przyrodę za skarb narodowy i całkowicie zakazały polowania. Zamiast milionów na biznesie myśliwskim państwa te zarabiają miliardy na turystyce przyrodniczej, a ludzie mogą spokojnie udać się na swoistą terapię w zielone ostępy, by cieszyć się widokiem dzikich zwierząt.

Wypadom na polowanie tradycyjnie towarzyszy flaszeczka, umiejętności strzeleckie myśliwych są różne, a ta kombinacja oznacza ogromną ilość zwierząt zranionych, pokiereszowanych kulami, czy śrutem i umierająca powoli i w męczarni, jeśli myśliwemu nie uda się ich dobić (a tak bywa często). Do tego dochodzi stres związany z nagonką i szczuciem przez psy. Zabijanie byków podczas okresu rozrodczego, loszek w ciąży, zwierząt zwabionych pokarmem na nęciska jest czymś codziennym – czy takie działanie faktycznie jest wymogiem kontrolowania populacji zwierząt w środowisku?
Czy wiecie, że co roku myśliwi zabijają przeciętnie 4 osoby i ranią około 20 – do tego trzeba doliczyć osoby które użyły broni myśliwskiej do odebrania sobie życia.

Myślistwo żyje własnymi prawami, ma swój własny slang (stąd nazwa książki, farba – znaczy krew) i własne przywileje. Mówi się myśliwi są elitą społeczną, ale w książce pada określenie, które bardziej mi się spodobało: sekta. W książce przeczytacie jak myśliwi ustawili się w życiu politycznym, aby w pełni korzystać ze swych przywilejów, a nawet tworzyć nowe; w jaki sposób tworzone są coroczne plany odstrzału i co się robi, żeby co roku było coraz więcej zwierząt do odstrzału. A ile rocznie strzela się zwierząt?

Autor zgrabnie zbija koronne argumenty myśliwych:
– konieczność dokarmiania zwierząt w zimie,
– konieczność obrony pól przed szkodami,
– konieczność zastąpienia drapieżników myśliwymi, udowadniając, że w zasadzie współczesne myślistwo w większości przypadków nie ma prawa istnienia. Jest ono tworem istniejącym do zaspokajania potrzeb własnego męskiego ego, do spełniania swego diabolicznego hobby i krzywdzeniu samego siebie i swoich bliskich. Michael J. Sandel świetnie to ujmuje w słowach:


Problem polega na tym, że im bardziej jest ktoś wykształcony i inteligentny, tym łatwiej sformułuje jakąś szlachetną dobrze brzmiącą zasadę, która usprawiedliwi jego nieprawość


Czy zabijanie jest etycznie zasadne? Czy mamy prawo traktować zwierzęta jako gorszy byt, który można bezkarnie eksterminować? I wreszcie, czy zabijanie nie niszczy w nas elementarnych cech każdego człowieka, istotny współzamieszkującej ten sam świat, co inne zwierzęta? Sięgnijcie po książkę Zenona Kruszewicza i zdecydujcie sami.

Książkę kupisz m.in. w Księgarni Tania Książka.


Więcej ciekawych książek znajdziesz w cyklu POLECANE KSIĄŻKI, klikając w poniższą grafikę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *