Zbliżają się Święta Wielkiej Nocy, a z nimi gorączka zakupów. Jak co roku kupimy za dużo, wszystkiego nie przejemy, nie wszystko będzie się dało zamrozić i część świątecznego stołu wyląduje na śmietniku. I tak jak zawsze namawiam Was do rozsądnych zakupów i nie marnowania, to dziś będę zdecydowanie przekonywać Was do absolutnego wyrzucenia na śmieci wszystkich produktów – ale tylko tych, na których widać choć najmniejszy ślad pleśni. Absolutnie wyrzućcie taki produkt i dobrze umyjcie, albo jeszcze lepiej wyparzcie pojemnik, w którym się znajdował.
W przypadku wielu produktów obserwujemy zdecydowane rozluźnienie szacunku do produktu: trochę zaschnięte, trochę za miękkie, trochę zbrązowiałe, więc do jedzenia mniej atrakcyjne i bum do kosza. Ale w przypadku pleśni nagle wszyscy stają się bardzo oszczędni i niestety naiwnie myślą, że jeśli wytną ten niebieski, czy zielony krążek to pozbędą się problemu. Nic bardziej mylnego. Jeśli pojawiła się pleśń to taki produkt jest w całości niezdatny do spożycia. Dlaczego?
To co nazywamy pleśnią, czyli zielony lub niebieski nalot, a czasami biały kożuszek to zarodnie, które są jedynie górą lodową całego grzyba. W głąb produktu z takiej z góry lodowej, czyli zarodni prowadzą mikroskopijne strzępki, które tworzą gęstą, splątaną grzybnię. Powtarzam MIKROSKOPIJNE, a więc niewidoczne gołym okiem, więc nie sugerujmy się ładnym wyglądem reszty produktu – jest on w całości zainfekowany przez grzyba. Ważne żeby jak najszybciej pozbyć się spleśniałych produktów, ponieważ zarodnie mają to do siebie, że po dojrzeniu pękają, uwalniając zarodniki, które mogą zainfekować inne produkty.
Jak możemy się bronić przed pleśnią?
- Róbmy przemyślane zakupy, lepiej częściej niż więcej, tak, żeby tony produktów nie zalegały w każdym zakamarku kuchni
- Regularnie przeglądajmy zawartość lodówek i spiżarni
- Dezynfekujmy powierzchnie octem
- Unikajmy woreczków jednorazowych i folii – zamknięte szczelnie produkty pozbawione dostępu powietrza „pocą się” co sprzyja wytwarzaniu się pleśni – kolejny powód, żeby plastikom powiedzieć zdecydowane NIE!
- Słoiki i butelki przeznaczone na zaprawy dobrze wyparzajmy, a najlepiej wygotujmy przed zaprawianiem
- Nie zostawiajmy końcówek dżemów, soków, koncentratów na lepsze czasy – im dłużej produkt stoi po otwarciu, tym większa szansa, że pojawi się na nim pleśń.
Nadszedł czas odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego pleśń jest właściwie taka niebezpieczna dla naszego zdrowia? Toksyczność pleśni polega na wytwarzanych przez nią silnych toksyn (tzw. mykotoksyn) o działaniu rakotwórczym. Jedzenie spleśniałego jedzenia sprzyja więc powstawaniu nowotworów. Długotrwałe spożywanie mikotoksyn może powodować mikotoksykozy, czyli ostre lub przewlekłe zatrucie toksynami pleśni. Mikotoksykozy mogą dotyczyć mutacji genetycznych, powodować wady płodu (kobiety w ciąży powinny być szczególnie wyczulone!), a nawet prowadzić do śmierci. Objawami zatrucia mogą być:
- nudności, biegunka, wymioty
- apatia i zmęczenie
- zaburzenia krzepnięcia krwi
- rozwój alergii
- wrzody i krwawienie z jelit
- zaburzenia wzroku.
Niestety pleśń jest toksyczna od momentu pojawienia się zarodników w produkcie, czyli zanim stanie się widoczna. Produkty typu orzechy, ziarna zbóż, przetwory zbożowe często są zakażone zarodnikami, jeśli wyczujecie jakiś dziwny smak, posmak ziemi np. na łuskanym słoneczniku, nie wahajcie się, od razu go wyrzućcie. Lepiej nie ryzykować. Podsumowując:
Bądźcie oszczędni, szanujcie żywność, ale nigdy nie kosztem własnego i zdrowia naszych bliskich.
Przy okazji składam Wam życzenia odpoczynku, wyciszenia, zastanowienia i zdrowego przeżycia nadchodzących Świąt Wielkanocnych! 🙂
Moja mama niestety usilnie odkraja nadpleśniałego banana i zjada resztę. Albo nic nie mówiąc zdejmuje pleśń z wierzchu dżemu i chowa słoik do lodówki. Raz po zjedzeniu właśnie dżemu okrutnie bolał mnie brzuch ,dopiero później dowiedziałam się,że na wierzchu dżemu była pleśń,którą ona zdjęła…
Moich rodziców przekonałam przynajmniej w tej kwestii, że jak znajdą w piwnicy sok z malin z pleśnią to go odkładają, ale mojej babci nie przemówisz do rozumu – wyłowi pływającą pleśń i sok jak nowy! 🙁 Niestety od dziecka byłyśmy narażone na działanie pleśni, zastanawiam się ile z moich chorób jest spowodowane obniżeniem odporności właśnie ekspozycją na długotrwałe oddziaływanie pleśni.
Teraz walczę, żeby mi mojej córki nikt nie truł
Dzień dobry, bardzo zainteresował mnie Pani post, ponieważ od jakiegoś czasu obserwuję jak wiele spleśniałych owoców i warzyw jest sprzedawanych w sklepach i na targowiskach. O ile dobrze rozpoznaję pleśń, tutaj też moje pytanie do Pani: czy biały meszek, „kożuszek” u góry marchewki to wlasnie pleśń? Zastanawiam się jak wygląda to w przypadku bananów, w ostatnim czasie niemalże każda sztuka jaką oglądam ma właśnie taki biały kożuszek/meszek przy czarnej końcówce, czy to właśnie jest pleśń? Końcówka bananów niekiedy pokryta jest jakby białą farbą, domyślam się, że to środki chemiczne. Ale ten kożuch… Hmm
Pozdrawiam
Dzień dobry, pleśń na bananie często tworzy się wewnątrz, widoczna jest jako czerwona „linia” przebiegająca przez środek banana. Osobiście nigdy nie spotkałam się z pleśnią na skórce, owoce są traktowane kąpielą z licznymi herbicydami i innymi środkami owadobójczymi i konserwującymi. Ale jeśli pojawił się biały osad z kożuchem to bym nie ryzykowała.