Zesłanie Ducha Świętego jest świętem ruchomym – przypada 7 tygodni po Wielkanocy, a zatem obchodzimy je w okresie pełnego kwitnienia łąk i krzewów. Tradycja Zielonych Świątek sięga jeszcze wieków, gdy ludność była owładnięta przesadami, a gusła i czary były na początku dziennym. Pomimo, iż jest to święto katolickie, chciałabym się odnieść właśnie do tych starych przesądów, wierzeń ludzi w czarodziejską moc roślin.
W tradycji ludowej święto to było symbolem pożegnania wiosny i powitania lata. Ludzie świętowali zakończenie okresu prac wiosennych i oczekiwali na płodne rezultaty ich ciężkiej pracy. Powszechnie majono domy i obejścia domów zielonymi gałęziami – stąd wzięła się jego potoczna nazwa Zielone Świątki. Wierzono, że młoda zieleń oraz życiodajne soki wiosennych gałązek wpływają na wzrost roślin, ich plenność, a także chronią przed chorobami i urokami. Zwyczaj majenia domów zielenią był przez pewien czas zakazany przez Kościół ze względu na to, że łączył się z wiara w zabobony (gałązki wetknięte za drzwi i okna miały chronić przed wejściem zła, a gałązki przyniesione na pola z kościoła lub cerkwi miały chronić zasiewy od gradobicia), ale zakazywała go również władza świecka, argumentując, że niepotrzebnie niszczone są drzewa i krzewy.
Szczególnie dwie rośliny są charakterystyczne dla tego święta: brzoza oraz tatarak.
Brzoza – jej zielonymi gałązkami zdobiono ściany domów, futryny okien, ramy obrazów i ikon, wrota i płoty, kościoła, cerkwie i kapliczki. Według wierzeń gałązki brzozy miały właściwości czarodziejskie, lecznicze i oczyszczające. Skutecznie wypędzały złe duchy, odczyniały uroki i chroniły przed „złym spojrzeniem”. Gałązki brzozy i lipy zabezpieczały przed pożarem; lipa, brzoza i klon ochraniały i oczyszczały powietrze.
Tatarak (tatarskie ziele, kalmusowe ziele) zaczęto stosować dopiero w XVI w, gdyż wcześniej roślina ta nie była znana w naszym kraju. Uważany był za roślinę magiczną, mająca moc odpędzania wszelkiego zła. Strojono nim izby, podwórka, a nawet psie budy, miał bowiem odpędzać pchły, komary i inne insekty, a także zapewnić przyjemny zapach. Jeszcze w 50-60 latach XX wieku rozrzucano go w domu i na podwórzach. W bardziej tradycyjnych miejscowościach w wigilię Zielonych Świątek rzucano tatarak przed progiem domu, jako ochronę przed wejściem zła; rozrzucony tatarak w domu miał natomiast odpędzać pchły. Zebrany po święcie tatarak używano do płukania włosów.
Obok tych dwóch roślin popularne były też – różne dla różnych regionów Polski:
- gałęzie lipy, klonu, jesionu i świerka w Białostockim
- gałązek modrzewia, świerka i buka używali Łemkowie
- w Beskidzie Żywieckim majono gałązkami buka lub modrzewia
- w Mieleckim wieszano pęki kwiatów i ziół łąkowych jako ochronę przed piorunami
- w różnych rejonach Podkarpacia mieszkańcy oprócz pachnących ziół, wieszali gałęzie lipy, kasztanowca, klonu, debu i buczyny
- gałązki osiki wieszano w oborach Pogórza Przemysko – Dynowskiego, w celu odstraszenia czarownic przed kradzieżą mleka.
Wierzba rokita była symbolem kontaktów czarownic z diabłem – rokitą. Stare wierzby stanowiły bramy do zaświatów, miał zamieszkiwać je też sam Rokita. Zbierając poranną rosę,gdy napotkały wierzbę rokity miały ją potrząsać i wołać formułki odbierające krowom mleko:
rokita daj mlyka, oddaję ci duszę i ciało, bo mi się mlyka zachciało.
Lipa, klon, buk, jesion i grab chroniły przed złem.
W obrządku prawosławnym popularny był miodownik melisowaty, który przynoszono do cerkwi i zdobiono świecę troicką, którą wkładano w dłonie umierającego – zioła miały chronić przed chorobami. Przed napaścią rusałek (według wierzeń były to dusze dzieci, które zmarły bez chrztu) miały chronić pachnący piołun i lubczyk.
Zielone Świątki to również święto pasterskie. Na głowach krów wieszano gałązki dębu, by miały mocne rogi i nie zrzucały ich sobie przy bodzeniu. Bydło okadzane było dymem ze spalanych ziół, a po grzbiecie i bokach toczono jaja. Zwyczaj najlepiej zachował się wśród górali, którzy w Zielone Świątki palą wielkie ogniska, z których odpala się fakły (kozubki), czyli pochodnie z kory świeżego świerka. Na długim kiju formowano z nich rodzaj sakwy, do którego wlewano żywicę, po czym zapalano ją i obchodzono pola, aby odpędzić złe duchy od pól i zagonów.
Może przy okazji tego święta warto powrócić, nie do zabobonów z nim związanych, ale do leczniczych właściwości roślin. Umajmy nasze domy, wprowadzając do nich świeżość i zapach natury.